sobota, 17 maja 2014

Rozdział 3

Poranna monotonia. Znowu wstała o tej samej godzinie, zjadła śniadanie, wzięła prysznic, zrobiła makijaż, patrzyła ślepo w telewizor oglądając wiadomości i popijając kawę. W końcu nastała godzina wyjścia na autobus. Niezmiennie panował niesamowity ziąb, więc szczelnie opatuliła się szalikiem. Włożyła słuchawki do uszu i podświadomie rozglądała się wokół. Cały czas stała sama, a nie tego się spodziewała. Oczekiwanego osobnika nie było, więc podróż odbyła samotnie. I działo się tak przez kilka kolejnych dni. Antonina była wyraźnie zaniepokojona o nowopoznanego kolegę, lecz pewnego razu jej zmartwienia jednak się rozwiały.
-Stolik trzeci do obsłużenia. - zauważył Leon informując pracownicę. Teraz, ich kontakty ograniczały się tylko do przywitania się i wymiany zamówień. Tosia wyszła z kuchni i wyjęła notesik z kieszeni na piersi.
-Co podać? - wyściubiła nos zza kartki.
-O, co za spotkanie! - brunet zawył radośnie.
-Cześć. - przywitała się i zdobyła na lekki uśmiech.
-My poprosimy burito. - oddał kelnerce kartę dań.
-Siedem razy, buriiitooo... - zapisała. - Coś do picia?
-Soczek pomarańczowy.
-Siedem razy? - zmierzyła wszystkich zgromadzonych przy stoliku.
-Siedem razy. - przytaknęli wszyscy zgodnie.
-Się robi. - uniosła kąciki ust i zniknęła w kuchni. - Siedem razy burito! - zawiadomiła kucharzy jednocześnie wyjmując siedem szklanek z barku. Otwarła karton i rozlała napój po równo w każdym naczyniu, ponownie wychodząc na salę. Mężczyźni ze stolika numer trzy doprowadzili ją do siebie wzrokiem, co niezwykle speszyło Antosię.
-Dziękujemy. - odezwał się Nicolas.
-Proszę. - urwała. Podając zamówienie kolejnemu brunetowi z bujną brodą została potrącona przez pędzącą Joannę, przez co sok wylądował na koszuli przystojniaka. Ona tylko syknęła.
-Przepraszam!
Wszyscy parsknęli śmiechem, lecz ani poszkodowanemu, ani sprawcy nie było do śmiechu. Antonina miała ochotę zapaść się pod ziemię.
-Ładnie działasz na kelnerki, ładnie... - wtrącił rozbawiony chudzielec.
-Jeszcze raz najmocniej przepraszam, burito na koszt firmy. - próbowała ratować sytuację.
-To kara za wczoraj! - Nico pogroził palcem koledze po swojej lewej. - Karma dosięgnie każdego! Myślałeś, że jak jesteś przystojny, to możesz wszystko! Taki ch... - nie dokończył, bo drugi brodacz dał mu kuksańca w ramię.
-Kobiety... - spojrzał na niego wymownie.
Po zaoferowaniu jeszcze kilku serwetek, Antonina zwiała jak najszybciej.
-Coś pechowa ta twoja... - mruknął chłopak, próbując wysuszyć odzienie.
-W ogóle jakaś taka grzeczna... - dodał zdziwiony Nicolas.
-Cokolwiek to znaczy. - chudy uniósł brew. Nico machnął ręką, tłumacząc sobie w duchu, że i tak nie zrozumieją. Po kilkunastu minutach przed ich nosami prezentowała się smakowita potrawa, także podana przez Kryńską.
-Ja sam. - chłopak przejął danie od kelnerki i położył przed sobą. Antonina niezadowolona z tego faktu, że ktoś podświadomie próbuje wmówić jej, że źle wykonuje swoją pracę, miała ochotę kolejny raz oblać go sokiem. Całą beczką soku. Morzem soku! Ale zakończyła się na wizualizacjach w jej głowie, więc tylko zacisnęła zęby i życzyła wszystkim smacznego. Wróciła do kasy i odliczyła jedno burito od rachunku, wrzucając do kasy z własnej kieszeni. Tak bardzo jeszcze nigdy się nie poświęciła, ale wolała zapłacić, niż potem użerać się z właścicielem.
Wieczorem nie zostało już dużo gości, oprócz elity zamawiającej kolejne dania. Z drugiej strony, lepiej dla restauracji.
-Możemy już poprosić rachunek? - brodaty uniósł rękę i pstryknął palcami. Kryńskiej aż para uszła z uszu. Cisnęła ścierką o blat i zaciskając wargi w cienką linię wydrukowała paragon. Urwała go gwałtownym ruchem i odniosła go do stolika. Odwróciła się na pięcie i powróciła do wycierania naczyń. Gdy usłyszała dźwięk zasuwanych krzeseł odetchnęła z ulgą, że kolejny dzień pracy minął. Nicolas pomachał jej serdecznie, a ta tylko skinęła głową. Znów nawiedziła stolik i odebrała dosyć spory napiwek.
-Zmywam się, siema. - zdjęła fartuszek narzucając kurtkę.
-Do jutra. - mruknął Leon. Tosi zrobiło się trochę przykro i nawet już otworzyła usta, żeby życzyć chociaż dobrej nocy... Ale odezwał się ten diabełek na prawym ramieniu, który podpowiadał, aby unieść się honorem. Dlatego też jedynie przepasała się skórzaną torbą i wyszła z restauracji. Zerknęła na wyświetlacz telefonu, było już przed dwudziestą trzecią, ostatni autobus odjechał z przystanku już cztery minuty temu. Nie pozostało jej nic innego jak iść piechotą. Nie wkładała słuchawek do uszu, za bardzo się bała. Zarzuciła tylko kaptur na głowę i marzyła o tym, by jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
-E! - usłyszała gwizd zza siebie, ale nie zamierzała się odwracać. Przyspieszyła kroku. To jednak nic nie dało, poczuła mocny uścisk na ramieniu. - Gdzie się tak spieszysz.
Nie utrzymywała kontaktu wzrokowego.
-Gdzie pieniądze? - zapytał zachrypniętym głosem.
-Nie ma. - odpowiedziała cicho.
-Żartujesz. - wybuchnął gromkim śmiechem, lecz zaraz spoważniał. - Żartujesz, prawda? - pociągnął ją za łokieć. Ona jedynie pokręciła głową. - Miały być na wczoraj, dałem ci jeden dzień chroniąc ci dupę, dosłownie. - syknął nieprzyjemnie. Z jego ust wydobywał się odór alkoholu pomieszany z tytoniowym dymem. Odruchowo odwróciła twarz. - Patrz na mnie. - złapał ją za żuchwę.
-Nie mam tych pieniędzy. - powtórzyła.
-To już nie mój problem, masz je zdobyć.
-Dobrze wiesz, że nie mam jak.
-To znajdź sposób. Za tydzień chcę widzieć okrągłą sumkę, jak nie... to wiesz co cię czeka. - uśmiechnął się szyderczo, poruszając brwiami. Puścił jej twarz z uścisku, zostawiając po sobie przeszywający ból. Wyjął z ze swojej kieszeni przeźroczystą saszetkę i wsunął ją w dłoń dziewczyny. - Tydzień. - powtórzył jeszcze i wrócił do auta ruszając z piskiem opon. Zastraszona Antonina zadzwoniła po taksówkę, była bardzo roztrzęsiona. Po kilkunastu minutach była już w domu. Zakluczyła drzwi i opierając się o nie, zjechała na podłogę. Zaszlochała przytulając się do kolan. Po chwili jednak wzięła się w garść, wyjęła z kurtki saszetkę i bez chwili zastanowienia wysypała jej zawartość do zlewu. Chciała z skończyć z tym wszystkim, lecz nie mogła, za głęboko w tym siedziała. Otarła policzki jednym ruchem ręki i wskoczyła pod prysznic. Marzyła tylko o śnie.

Kolejne dni znów mijały, zastraszona Antonina nie pałała już taką radością jak wcześniej. Nico po dopięciu swego dał spokój dziewczynie i nie wchodził jej w drogę. Tosia rzecz biorąc nawet o nim zapomniała, miała poważniejsze sprawy na głowie. Jednak pewnego dnia, gdy wracała z pracy, koło niej zatrzymał się ciemny samochód. Zamarła.
-Sama tak po ciemku? - szyby w aucie obniżyły się. Przez mrok panujący wokół nie dojrzała jego twarzy. - Wiem, że się nie znamy za dobrze, ale wkręciłaś w siebie mojego przyjaciela, więc zabiłby mnie, gdyby coś ci się stało, a ja nic bym nie zrobił, dlatego wskakuj. - toczył się za Tosią. Ona odetchnęła i wsiadła do samochodu.
-W ogóle się nie znamy. - syknęła zapinając pasy.
-Nie ma za co. - brunet spoglądając na nią domagał się innej wypowiedzi. Jakiegoś "dziękuję" czy coś... Zanim jednak zdążyli ruszyć, ich drogę zajechał czarny jeep. - Co to za frajer. - burknął mężczyzna.
-Proszę cię, ruszaj. - jęknęła Kryńska.
-Poczekaj, muszę cofnąć.
-Ruszaj! - krzyknęła.
-Wyluzuj! - przestawił biegi i wykonał manewr kierownicą. Nie zdążyli uciec, przed ich maską pojawił się napakowany mężczyzna. - Co jest, kurde... - opuścił okno i wystawił przez nią głowę. - Co pan! - wydarł się.
-Ja nie do ciebie... - urwał i odsunął siatkarza. - Kasa. - zwrócił się do zapłakanej dziewczyny. Zdezorientowany, przyciśnięty do fotela Facu mierzył raz Tosię, raz mężczyznę.
-Oddawaj kasę! Gdzie masz towar? Opchnęłaś, czy może sama wciągnęłaś, suko?! - wydarł się.
-E, panie. - wtrącił się Conte. - Co pan...
-Odezwij się jeszcze raz... - pogroził mu.
-Ile tego było? - zapytał Antoninę.
-Nie ważne, nie wtrącaj się. - odparła.
-Ile? - powtórzył, zwracając się do dilera.
-Tysiąc.
Siatkarz wyciągnął z portfela trzysta złotych.
-Nie mam więcej. - oddał mu pieniądze.
-Oszalałeś?! - Tosia szturchnęła go w ramię.
-Rozłóżmy to na raty. - negocjował, puszczając pretensje dziewczyny mimo uszu.
-Czekam na hajs od miesiąca!
-Jeden dzień. - powiedział Facundo. Przestępca tylko zmrużył oczy i westchnął głęboko.
-Jutro, o tej samej porze, w tym samym miejscu, z całą flotą. - warknął i wrócił do swojego samochodu.
-Idioto! Po co się mieszasz! - wrzeszczała.
-Groził i mi, i tobie, chyba wolałem oddać mu kasę i żyć, niż zginąć, bo ty masz u niego jakieś długi!
-Teraz u ciebie będę mieć długi... - mruknęła.
-Ale ja cię nie zabiję. - uśmiechnął się lekko.
-Mam nadzieję... A. I niech to zostanie między nami.
-Jasne. - przytaknął i ruszył w stronę domu Antoniny.

__________________________________________________________________

Jesteśmy na dobrej drodze do zakwalifikowania się do ME:) Czy tylko ja płaczę za każdym razem, gdy leci "Mazurek Dąbrowskiego" i na ekranie widzę Wlazłego i Gumę? ;o Jeju♥
Pozdrawiam, Sissi♥



11 komentarzy:

  1. Nie dawno znalazłam twój blog. Przeczytałam twoje wcześniejsze rozdziały i bardzo dobrze piszesz. Wciągasz swoimi rozdziałam, że mam ochotę na następne. Ciekawi mnie tylko w co wplątała się Tosia.
    Pozdrawiam,
    Jagoda :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie nową czytelniczkę!:))) Dziękuję bardzo i również pozdrawiam!:)

      Usuń
  2. O ile dzień staje się piękniejszy jak jest nowy rozdział ;> wspaniały ;> w co ta Tośka się wplątała?? Mam nadzieję, że w następnym się dowiem ;> już niecierpliwie czekam na kolejny ;> i mam takie pytanie, można gdzieś zostawić namiar na sobie, abyś mogła mnie poinformować gdy pojawi się nowy?? ;>
    Pozdrawiam serdecznie, Buźka ;*
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz biorąc miałam coś takiego, ale zrezygnowałam, bo najzwyczajniej w świecie gubiłam się w tych wszystkich adresach i numerach:(( dlatego można mnie zaobserwować, albo zaglądać na twittera:)
      no i poza tym, dziękuję za miłe słowa♥

      Usuń
  3. co ta Tośka wymodziła ? ;o kurdę , zaciekawiłaś mnie , czekam niecierpliwie na następny rozdział ;D
    P.S nie martw się nie tylko na Tobie takie wrażenie robi powrót Wlazłego i Gumy do reprezentacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, to dobrze, bo myślałam, że jestem nienormalna!:D

      Usuń
    2. nie , nie jesteś :D a jeśli nawet to nie jesteś sama :D

      Usuń
  4. #Facundo #tak #dobroduszny #bardzo :D
    Powiem tylko tyle, że Tosia wpakowała się w niezłe bagno... ;/
    Pozdrawiam,
    OL. ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Twoje opowiadania. Chciałabym umieć pisać tak jak Ty.
    Jezu, co ta Tośka robi ? Przydałaby się jakaś osoba, która pomogłaby jej. Może siatkarz :D ?
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. siiissiiiiiii ?? ja Cię bardzo ładnie proszę :
    Dodaj nowy rozdział, proszę. Nie mam już co czytać :((
    Pozdrawiam TL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już jestem przy końcówce, na pewno w tym tygodniu się pojawi! :))))

      Usuń