Zaczęła liczyć owce, usypiać każdą kolejną część ciała, analizowała każdy kwiatek wymalowany na jej tapecie. Z nudów nawet zaczęła mówić do siebie i opowiadać historie. W końcu wybiła piąta. Antosia podniosła się z łóżka, wzięła długi prysznic, zrobiła pożywne śniadanie i wciąż nie wiedziała dlaczego nie przespała całej nocy. Po siódmej wyszła na autobus.
-Koszmarnie wyglądasz. - ktoś zagadnął zza jej pleców. Ona aż podskoczyła i o mały włos nie zaczęła drzeć się na cały Bełchatów.
-Co ty tu robisz? - zapytała podniesionym głosem.
-Chciałem cię zobaczyć, tęskniłem. - chłopak wyszczerzył się.
-No ja jakoś nie, przepraszam. - chciała wyminąć mężczyznę, lecz ten zagrodził jej przejście nogą. - To już jest chore. - syknęła.
-Powtarzasz się. - odparł.
-Bo jesteś toksyczny! - krzyknęła.
-Od kiedy przeszliśmy na "ty"? - uniósł brew.
-Aha, to teraz próbujesz ze mnie zrobić nachalną fankę, ta? - westchnęła.
-Ojj... - machnął ręką. - Pozwól mi się tylko zaprosić na kolację. Albo chociaż kawę, bo widzę, że masz za sobą ciężką noc...
-Nie ma mowy! - wzdrygnęła się. - I odwal się od moich nocy.
-To dalej będę cię nachodził.
-To poinformuję policję.
-Nie masz dowodów. - uniósł kacik ust.
-Irytujesz mnie człowieku! Jak ci tak bardzo zależy, możesz zaprosić mnie do McDonald'a.
-McDonald? Z taką piękną kobietą? - zdziwił się. - To aż grzech.
-Sam jesteś grzechem! - burknęła.
-Tak jak ty, pierworodnym... Czy coś. - tymi słowami sprawił, że Tosia spotulniała. - Nico jestem tak w ogóle... - wysunął dłoń w jej kierunku.
-Cześć. - rzuciła oschle rozglądając się za autobusem.
-Nie zdziwiło cię, że mam na imię Nico? - uniósł brew, jakby to było coś nadzwyczajnego. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
-Nikodem, czy... - zmrużyła ślepia.
-Nicolas. - uśmiechnął się szeroko.
-O... Twoi rodzice mieli niezłą wyobraźnię.
-Czy ja wiem, u nas to popularne imię. - odparł. Dziewczynę zaciekawiło to wyrażenie "u nas". U nas, w Polsce przecież nie ma takiego imienia. - A ty?
-Co ja? - zmarszczyła czoło.
-Jak ci na imię. - zaśmiał się chłopak.
-Tosia. Znaczy... Antonina. - parsknęła.
-Jesteśmy krok bliżej... - szturchnął ją ramieniem, a dziewczyna zmierzyła swojego towarzysza od góry do dołu.
-I chyba krok za daleko... - odeszła kawałek i zaraz nadjechał jej środek transportu.
-No szło nam tak dobrze! - krzyknął za nią. Ona nic nie odpowiedziała, tylko chciała jak najszybciej zniknąć w czeluściach autobusu. Myślała, że jej się udało, ale nie, nie, niee...
-Znalazłem cię! - chłopak odetchnął. Antonina próbując go zlekceważyć, podgłośniła muzykę w swoich słuchawkach i skierowała wzrok na widoki za szybą, które zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Nico w końcu zrozumiał, że jest niemile widzianym towarzyszem podróży, więc zrezygnował z dalszych prób zagadania. Westchnął głęboko i bił się z myślami, co tak naprawdę robi źle. Przecież koledzy mówili "okazuj jej zainteresowanie". Może Tosia jest lesbijką...
Dziewczyna trochę nieobecna, myliła zamówienia i potykała się o własne nogi. Asia kilka razy musiała ratować sytuację za Antoninę i wcale nie było wtedy do śmiechu...
-Co z tobą? - zapytał zaniepokojony Leon. - Źle się czujesz?
-Nie, wszystko okej. - odparła poprawiając włosy.
-Coś cię trapi, widzę... Znowu pralka przeciekła? - drążył. - Problemy z sąsiadami?
-Nie. - warknęła stanowczo.
-Tośka. - uniósł brew. - Ten palant cię nachodzi?
-Ale jest niegroźny. - dodała.
-Co nie zmienia faktu, że cię nachodzi! Coś z tym trzeba zrobić.
-Mówię ci, kurde, że sobie poradzę!
Leon nie dowierzał swojej współpracownicy, postanowił coś z tym zrobić, ale sam do końca nie wiedział co.
-Zamieszkasz u nas. - rzucił po dłuższej chwili zastanowienia.
-Chyba śnisz. - parsknęła dziewczyna.
-Tutaj chodzi o twoje bezpieczeństwo! - przekrzykiwali się nawzajem.
-Nie będziesz mi się wtrącał z nochalem w życie. Jeśli będę chciała, to się umówię z tym niedorozwojem emocjonalnym, choćby zaraz!
-Proszę bardzo! Ale potem nie wypłakuj mi się w rękaw. - pogroził dziewczynie palcem.
-W ucho sobie go wsadź. - syknęła, ściskając wskazujący palec kucharzowi.
-Oddaj go. - chlipnął. Ona tylko posłała szyderczy uśmiech i ciskając fartuchem o blat wyszła z restauracji. On jak zwykle czekał. Co tam robił, ktokolwiek wie, niech się zgłosi! Ale z drugiej strony to dobrze, Tośka nie będzie musiała wysilać się na poszukiwania.
-Możesz się ze mną umówić. - poinformowała mężczyznę, który od razu się rozpromienił.
-Taa... - otworzył paszczę z zachwytu. Antonina skrzywiła się na ten widok. Nico zaoferował dziewczynie swój łokieć, lecz ta, zgrywając niedostępną odmówiła, a z twarzy bruneta zniknął szeroki uśmiech i musiał wyraźnie przyspieszyć kroku, bo Kryńska wyrwała do przodu jak pershing.
-Tutaj zaparkowałem! - krzyknął za nią. Szarmancko otworzył jej drzwi i pomógł wejść do środka. Podziękowała i rozejrzała się po wnętrzu samochodu. Wywnioskowała, że jest całkiem przytulnie.
-Niezła bryka. - zagadnęła w końcu.
-A no... - odparł zapinając pasy. Antonina uniosła brew.
-Bardziej męskiego obicia foteli nie było? - parsknęła.
-To burgund, pasuje do białego lakieru.
-Tak jak twoja zielonkawa koszula?
Nico szybko zerknął na dół. Upsi...
-Co ty, jakaś stylistka? - burknął.
-Nie, ale jak to kobieta znam się na zestawieniu kolorów...
-Też mógłbym ubrać wszystko w tym samym kolorze, tylko innych odcieniach. - odpyskował.
-To umiejętność, której jak sądzę TY, nigdy nie nabędziesz...
-Nawet nie wiesz jakie umiejętności posiadam. - charakterystycznie poruszał brwiami, a kelnerka poczuła się nieswojo. Baardzo nieswojo.
-Typowo... - westchnęła po chwili.
-Znaczy chodzi mi o ten, gotowanie, no. - uderzył ręką w kierownicę.
-Dobra, nie pogrążaj się.
Dalsza podróż minęła im w ciszy. W końcu dojechali do celu.
-Serio. - zaśmiała się.
-Wedle życzenia. - odrzekł chłopak. Im oczom ukazało się charakterystyczne logo restauracji fast-food znanej na całym świecie.
-Naprawdę jesteś siatkarzem? - zapytała zdziwiona, przeżuwając hamburgera.
-Tak wyszło. - odpowiedział, próbując złapać słomkę. Tosia z dobrego serca, pokierowała ją prosto do ust chłopaka. On zaczerwienił się nieco i odkaszlnął.
-Wiesz, w sumie nie śledzę poczynań tej naszej drużyny, ale i tak fajnie mieć tam znajomości. - poruszyła ramionami. - Będę miała się czym chwalić.
-Mieszkasz w Bełchatowie i nie kibicujesz Skrze? - uniósł brew.
-Tak wyszło. - wyszczerzyła się.
-Przyjdziesz chociaż raz na nasz mecz, to zakochasz się w tej atmosferze.
-Nie ciągnie mnie do siatkówki. - skrzywiła się.
-A. - pokiwał głową.
Całe popołudnie minęło im na pogawędce i poznawaniu siebie nawzajem. Kiedy zaszło już słońce i na zewnątrz panował półmrok Tosia zaproponowała powrót, a Nicolas podwózkę, z czego dziewczyna skorzystała.
-Mieszkam tam. - wtrąciła, kiedy Nico minął uliczkę, w którą powinien skręcić.
-Myślałem, że się nie zorientujesz i zajedziemy do mnie. - zaśmiał się.
-Nie. - urwała zniesmaczona tym żartem.
-Przedstawiłbym cię mojemu współlokatorowi.
-To może innym razem...
-Jest przystojny. - dodał.
-No to fajnie, serio. - zmarszczyła czoło.
-Jesteś pewna, że chcesz wrócić do domu i siedzieć tam sama, skoro możesz spędzić resztę wieczoru w towarzystwie dwóch przystojnych argentyńczyków? - pisnął.
-Dwóch? Słyszałam o jednym. - przygryzła język.
-Jędza. - zacisnął wargi.
-Sorry Nico, ale naprawdę, kiedy indziej.
-Jak chcesz. - wzruszył ramionami i odwiózł swoją towarzyszkę pod same drzwi klatki schodowej.
-Dzięki za wieczór. - posłała delikatny uśmiech.
-Do usług. - wyszczerzył się.
-Dobranoc. - wysiadła z auta i pomachała mu zza szyby.
-Dobranoc. - powiedział sam do siebie i przerzucił biegi w samochodzie. Popatrzył jeszcze chwilę jak znika za drzwiami swojego bloku i odetchnął głęboko. W końcu zdecydował się odjechać.
Tosia niespodziewała się, że może być tak przyjemnie, pomijając kilka niestosownych żartów w jej kierunku. Ale może jest przewrażliwiona i od razu wystawiła mu nieprzychylną opinię? Czas pokaże, teraz marzy tylko o tym, aby położyć się w swoim wygodnym łóżku z kubkiem herbaty w dłoni.
Drugi koniec miasta
-Co tak długo? - zapytał brunet, jednocześnie odliczając kolejne spięcia brzucha.
-Miałem randkę. - odparł Nico.
-Co? Ty? - współlokator siatkarza wybuchnął śmiechem. - Ona nie ma oczu?
-Rób te brzuszki, rzeźba ci spadnie. - burknął i zakluczył się w łazience. Wziął szybki prysznic i po chwili był gotowy do snu. Jutro kolejny ciężki trening.
-Powiedz chociaż jak ma na imię. - ciekawski chłopak wychylił się zza futryny.
-Nie będziesz potrafił nawet go wymówić. - parsknął i wygonił go ze swojego pokoju, gasząc nocną lampkę.
-Ładna?! - usłyszał jeszcze zza drzwi.
-No... - mruknął, przymykając oczy.
-Nie wierzę ci. - dodał. - Na pewno jakaś desperatka.
-Każdy ma prawo do miłości!
-Stary, mogłeś powiedzieć... - jeszcze raz wszedł do pomieszczenia.
-Co? - zapytał wyraźnie zdenerwowany mężczyzna i uniósł się na łokciach.
-McDonald? - skrzywił się, pomału unosząc paragon. Najwyraźniej musiał wypaść Nicolasowi z kieszeni.
-Sama chciała!
-Jesteś pewien, że ona istnieje? - westchnął.
-Idź stąd! - wrzasnął, ciskając poduszką w przyjaciela. Ten, sprytnie uchronił się przed pociskiem zamykając drzwi. Nic tak nie potrafi zepsuć humoru, jak najbliższe ci osoby...
_____________
Ciekawe, czy ktokolwiek jeszcze ze mną tutaj został. Jeśli nie, to zrozumiem. Mogę wytłumaczyć się tylko tym, że ostatnio miałam jakiś dziwny kryzys w życiu i kompletnie nie miałam głowy do pisania bloga, a do tego szkoła, treningi i ogólnie załamka totalna. Miałam nawet plan, żeby zawiesić swoją działalność, ale potem usiadłam przed zeszytem, założyłam słuchawki i pisałam, pisałam, pisałam, choć na chwilę odcinając się od tego wszystkiego. Może to jeszcze nie dzieło sztuki, ale chyba trochę mi pomogło...
Mogłabym poprosić jakiś odzew, czy jeszcze ktoś to czyta?:( #smutałkę.
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Ja jeszcze czytam :) I chyba pierwszy raz skomentuję, ale cóż... jestem okropnym leniem. Ale... pracuję nad sobą :p Już się będę starała komentować zawsze :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy i ogólnie świetny jest :) Warto było na niego tyle czekać :) Niby dopiero 2 rozdział, ale ja już czekam z niecierpliwością jak to się rozwinie :) Tym bardziej, że umiesz pisać, nie ma żadnych błędów, wszystko dzieje się w swoim czasie, a nie za szybko. Fajnie, że Tośka umówiła się na randkę :) Ciekawe miejsce wybrała :p Ale w sumie... po nieprzespanej nocy to można jej wybaczyć taki wybór :p Szczególnie spodobała mi się ta rozmowa na koniec między Nico, a jego przemiłym współlokatorem :)
Życzę mnóstwo tej słynnej weny i żeby już Ci się to życie jakoś ułożyło :) Ale zawsze dzięki pisaniu możesz właśnie choć na chwilę zostawić te wszystkie problemy i przenieść się w swój własny świat :)
Ewa :)
Dziękuję za miłe słowa, chyba właśnie tego mi brakowało!:)
UsuńPozdrawiam cieplutko!:)
ja jestem! nowa, bo nowa, ale jestem!
OdpowiedzUsuńrozdzial mniamnuśny! w końcu przełamanie bariery i tego wszystkiego. nie mogę się doczekać następnego!
pozdrawiam :)
witam serdecznie i dziękuję!:)
Usuńkolejny prosze :*
OdpowiedzUsuńrobię co w mojej mocy, by pojawił się jak najszybciej!:)
Usuńnie dodałam bloga do obserwowanych, ale dzisiaj robiłam porządki w swoich obserwowanych i zastanawiałam się właśnie czy piszesz coś nowego i chyba mam jakąś nadprzyrodzoną intuicję bo akurat dzisiaj dodałaś rozdział. zaległości nadrobione, blog w obserwowanych jest więc na pewno będę czytała. z resztą kupiłaś mnie Facundo i Nicolasem :D moi ulubieni Argentyńczycy na dodatek Skrzaci <3 pozdrawiam cieplutko i życzę udanej majówki :)
OdpowiedzUsuńhaha, to się ceni, jak najbardziej♥
Usuńdziękuję bardzo i również udanego wypoczynku!:)
ja jestem! :D
OdpowiedzUsuńNico rozwala system :D Tośka zresztą też :D
czekam na ciąg dalszy :P
pozdrawiam ;*
dzięki i również pozdrawiam!:)
Usuńczytamy, czytamy ! :D
OdpowiedzUsuńświetne, szczególnie ostatnia czesc xDD :D
czekam na wiecej ! :D
dzięki wielkie!:)
UsuńOjojojo, jaka niespodzianka! Aż mi się mordka ucieszyła jak zobaczyłam, że pojawił się rozdział! :)
OdpowiedzUsuńDo napisania! :)
:)))
UsuńA ja myślałam że to bedzie Facundo:) Świetny rozdział i zapraszam do mnie : http://najwazniejsza-jest-milosc-i-siatkowka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdziękuję i na pewno zajrzę♥
Usuńja czytam i zgłaszam swoją obecność ;D wspaniały rozdział, ale to chyba już wiesz xD charakterek Tośka to ma podobny do jednej z bohaterek z twojego wcześniejszego opowiadania, mam na myśli Lidkę, nie wiem, ale tak jakoś mi się skojarzyło ;D rozumiem Cię jak najbardziej, sama piszę i wiem jak trudno jest znaleźć czas w momencie gdy ma się wenę, aby cokolwiek napisać ;D pozdrawiam cieplutko i czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńzawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
cieszę się, że jestem zrozumiana♥
Usuńi tak, właśnie też się zorientowałam, że już jedna z bohaterek była taka ostra:>
dziękuję i pozdrawiam!:)
McDonald? Serio? Haha nie mogę :D ale wreszcie starania Nico nie poszły na marne, bo Tośka się z nim umówiła. Chyba bym zwariowała, gdyby jakiś chłopak chodził za mną krok w krok :D czekam na więcej i duuuuuuużo weny życzę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam!:)))
Usuńwow , genialny !
OdpowiedzUsuńno i randka w McDonaldzie zawsze spoko :D
czekam z niecierpliwością na następny i weny duuużo , duuuużo życzę :D
czekam na kolejny! jeszcze Facu i Nico, trafiłaś w sedno, jeśli o mnie chodzi :D.
OdpowiedzUsuńbtw. uwielbiam twój sposób pisania, bardzo przyjemnie się czyta ;)/K.
A witam! na początek chciałabym się ładnie przedstawić. Existentiamm się kłania. Czytelniczka poprzednich opowiadań, "Siatkarskich snów "również, ale nie udzielająca się na blogu. A teraz postanowiła wystawić swoje zębiska i zapisać się do czytelniczek bloga! A teraz tak na serio: Postaram się komentować każdy rozdział, bo lenistwo mnie do grobu wpędzi X_x. Na początek. Uwielbiam twoją wybuchową mieszankę bohaterów, bo ostatnimi czasy szukam, lukam, wiercę, drążę wszędzie i nigdzie, to tu, to tam i nie mogłam znaleźć opowiadania z Conte i Uriarte, a tu taka miła niespodzianka, że banan na twarzy ;) Ok, koniec komentarza, bo często wychodzą mi z nich prawdziwe kilometrowce O_O. Także w skrócie! Czytelniczka się ujawnia i przesyła hektolitry weny ! ;>
OdpowiedzUsuń