czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 2

Cała rozstrzęsiona położyła się spać, lecz przewracała się z boku na bok, co chwila zerkając na zegarek i jeszcze bardziej się dobijając, że jest grubo po trzeciej w nocy, a ona nie śpi. W myślach życzyła sobie powodzenia podczas dnia. Czuła, że nawet najmocniejsza kawa nie postawiłaby jej na nogi.
Zaczęła liczyć owce, usypiać każdą kolejną część ciała, analizowała każdy kwiatek wymalowany na jej tapecie. Z nudów nawet zaczęła mówić do siebie i opowiadać historie. W końcu wybiła piąta. Antosia podniosła się z łóżka, wzięła długi prysznic, zrobiła pożywne śniadanie i wciąż nie wiedziała dlaczego nie przespała całej nocy. Po siódmej wyszła na autobus.
-Koszmarnie wyglądasz. - ktoś zagadnął zza jej pleców. Ona aż podskoczyła i o mały włos nie zaczęła drzeć się na cały Bełchatów.
-Co ty tu robisz? - zapytała podniesionym głosem.
-Chciałem cię zobaczyć, tęskniłem. - chłopak wyszczerzył się.
-No ja jakoś nie, przepraszam. - chciała wyminąć mężczyznę, lecz ten zagrodził jej przejście nogą. - To już jest chore. - syknęła.
-Powtarzasz się. - odparł.
-Bo jesteś toksyczny! - krzyknęła.
-Od kiedy przeszliśmy na "ty"? - uniósł brew.
-Aha, to teraz próbujesz ze mnie zrobić nachalną fankę, ta? - westchnęła.
-Ojj... - machnął ręką. - Pozwól mi się tylko zaprosić na kolację. Albo chociaż kawę, bo widzę, że masz za sobą ciężką noc...
-Nie ma mowy! - wzdrygnęła się. - I odwal się od moich nocy.
-To dalej będę cię nachodził.
-To poinformuję policję.
-Nie masz dowodów. - uniósł kacik ust.
-Irytujesz mnie człowieku! Jak ci tak bardzo zależy, możesz zaprosić mnie do McDonald'a.
-McDonald? Z taką piękną kobietą? - zdziwił się. - To aż grzech.
-Sam jesteś grzechem! - burknęła.
-Tak jak ty, pierworodnym... Czy coś. - tymi słowami sprawił, że Tosia spotulniała. - Nico jestem tak w ogóle... - wysunął dłoń w jej kierunku.
-Cześć. - rzuciła oschle rozglądając się za autobusem.
-Nie zdziwiło cię, że mam na imię Nico? - uniósł brew, jakby to było coś nadzwyczajnego. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
-Nikodem, czy... - zmrużyła ślepia.
-Nicolas. - uśmiechnął się szeroko.
-O... Twoi rodzice mieli niezłą wyobraźnię.
-Czy ja wiem, u nas to popularne imię. - odparł. Dziewczynę zaciekawiło to wyrażenie "u nas". U nas, w Polsce przecież nie ma takiego imienia. - A ty?
-Co ja? - zmarszczyła czoło.
-Jak ci na imię. - zaśmiał się chłopak.
-Tosia. Znaczy... Antonina. - parsknęła.
-Jesteśmy krok bliżej... - szturchnął ją ramieniem, a dziewczyna zmierzyła swojego towarzysza od góry do dołu.
-I chyba krok za daleko... - odeszła kawałek i zaraz nadjechał jej środek transportu.
-No szło nam tak dobrze! - krzyknął za nią. Ona nic nie odpowiedziała, tylko chciała jak najszybciej zniknąć w czeluściach autobusu. Myślała, że jej się udało, ale nie, nie, niee...
-Znalazłem cię! - chłopak odetchnął. Antonina próbując go zlekceważyć, podgłośniła muzykę w swoich słuchawkach i skierowała wzrok na widoki za szybą, które zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Nico w końcu zrozumiał, że jest niemile widzianym towarzyszem podróży, więc zrezygnował z dalszych prób zagadania. Westchnął głęboko i bił się z myślami, co tak naprawdę robi źle. Przecież koledzy mówili "okazuj jej zainteresowanie". Może Tosia jest lesbijką...

Dziewczyna trochę nieobecna, myliła zamówienia i potykała się o własne nogi. Asia kilka razy musiała ratować sytuację za Antoninę i wcale nie było wtedy do śmiechu...
-Co z tobą? - zapytał zaniepokojony Leon. - Źle się czujesz?
-Nie, wszystko okej. - odparła poprawiając włosy.
-Coś cię trapi, widzę... Znowu pralka przeciekła? - drążył. - Problemy z sąsiadami?
-Nie. - warknęła stanowczo.
-Tośka. - uniósł brew. - Ten palant cię nachodzi?
-Ale jest niegroźny. - dodała.
-Co nie zmienia faktu, że cię nachodzi! Coś z tym trzeba zrobić.
-Mówię ci, kurde, że sobie poradzę!
Leon nie dowierzał swojej współpracownicy, postanowił coś z tym zrobić, ale sam do końca nie wiedział co.
-Zamieszkasz u nas. - rzucił po dłuższej chwili zastanowienia.
-Chyba śnisz. - parsknęła dziewczyna.
-Tutaj chodzi o twoje bezpieczeństwo! - przekrzykiwali się nawzajem.
-Nie będziesz mi się wtrącał z nochalem w życie. Jeśli będę chciała, to się umówię z tym niedorozwojem emocjonalnym, choćby zaraz!
-Proszę bardzo! Ale potem nie wypłakuj mi się w rękaw. - pogroził dziewczynie palcem.
-W ucho sobie go wsadź. - syknęła, ściskając wskazujący palec kucharzowi.
-Oddaj go. - chlipnął. Ona tylko posłała szyderczy uśmiech i ciskając fartuchem o blat wyszła z restauracji. On jak zwykle czekał. Co tam robił, ktokolwiek wie, niech się zgłosi! Ale z drugiej strony to dobrze, Tośka nie będzie musiała wysilać się na poszukiwania.
-Możesz się ze mną umówić. - poinformowała mężczyznę, który od razu się rozpromienił.
-Taa... - otworzył paszczę z zachwytu. Antonina skrzywiła się na ten widok. Nico zaoferował dziewczynie swój łokieć, lecz ta, zgrywając niedostępną odmówiła, a z twarzy bruneta zniknął szeroki uśmiech i musiał wyraźnie przyspieszyć kroku, bo Kryńska wyrwała do przodu jak pershing.
-Tutaj zaparkowałem! - krzyknął za nią. Szarmancko otworzył jej drzwi i pomógł wejść do środka. Podziękowała i rozejrzała się po wnętrzu samochodu. Wywnioskowała, że jest całkiem przytulnie.
-Niezła bryka. - zagadnęła w końcu.
-A no... - odparł zapinając pasy. Antonina uniosła brew.
-Bardziej męskiego obicia foteli nie było? - parsknęła.
-To burgund, pasuje do białego lakieru.
-Tak jak twoja zielonkawa koszula?
Nico szybko zerknął na dół. Upsi...
-Co ty, jakaś stylistka? - burknął.
-Nie, ale jak to kobieta znam się na zestawieniu kolorów...
-Też mógłbym ubrać wszystko w tym samym kolorze, tylko innych odcieniach. - odpyskował.
-To umiejętność, której jak sądzę TY, nigdy nie nabędziesz...
-Nawet nie wiesz jakie umiejętności posiadam. - charakterystycznie poruszał brwiami, a kelnerka poczuła się nieswojo. Baardzo nieswojo.
-Typowo... - westchnęła po chwili.
-Znaczy chodzi mi o ten, gotowanie, no. - uderzył ręką w kierownicę.
-Dobra, nie pogrążaj się.
Dalsza podróż minęła im w ciszy. W końcu dojechali do celu.
-Serio. - zaśmiała się.
-Wedle życzenia. - odrzekł chłopak. Im oczom ukazało się charakterystyczne logo restauracji fast-food znanej na całym świecie.

-Naprawdę jesteś siatkarzem? - zapytała zdziwiona, przeżuwając hamburgera.
-Tak wyszło. - odpowiedział, próbując złapać słomkę. Tosia z dobrego serca, pokierowała ją prosto do ust chłopaka. On zaczerwienił się nieco i odkaszlnął.
-Wiesz, w sumie nie śledzę poczynań tej naszej drużyny, ale i tak fajnie mieć tam znajomości. - poruszyła ramionami. - Będę miała się czym chwalić.
-Mieszkasz w Bełchatowie i nie kibicujesz Skrze? - uniósł brew.
-Tak wyszło. - wyszczerzyła się.
-Przyjdziesz chociaż raz na nasz mecz, to zakochasz się w tej atmosferze.
-Nie ciągnie mnie do siatkówki. - skrzywiła się.
-A. - pokiwał głową.
Całe popołudnie minęło im na pogawędce i poznawaniu siebie nawzajem. Kiedy zaszło już słońce i na zewnątrz panował półmrok Tosia zaproponowała powrót, a Nicolas podwózkę, z czego dziewczyna skorzystała.
-Mieszkam tam. - wtrąciła, kiedy Nico minął uliczkę, w którą powinien skręcić.
-Myślałem, że się nie zorientujesz i zajedziemy do mnie. - zaśmiał się.
-Nie. - urwała zniesmaczona tym żartem.
-Przedstawiłbym cię mojemu współlokatorowi.
-To może innym razem...
-Jest przystojny. - dodał.
-No to fajnie, serio. - zmarszczyła czoło.
-Jesteś pewna, że chcesz wrócić do domu i siedzieć tam sama, skoro możesz spędzić resztę wieczoru w towarzystwie dwóch przystojnych argentyńczyków? - pisnął.
-Dwóch? Słyszałam o jednym. - przygryzła język.
-Jędza. - zacisnął wargi.
-Sorry Nico, ale naprawdę, kiedy indziej.
-Jak chcesz. - wzruszył ramionami i odwiózł swoją towarzyszkę pod same drzwi klatki schodowej.
-Dzięki za wieczór. - posłała delikatny uśmiech.
-Do usług. - wyszczerzył się.
-Dobranoc. - wysiadła z auta i pomachała mu zza szyby.
-Dobranoc. - powiedział sam do siebie i przerzucił biegi w samochodzie. Popatrzył jeszcze chwilę jak znika za drzwiami swojego bloku i odetchnął głęboko. W końcu zdecydował się odjechać.

Tosia niespodziewała się, że może być tak przyjemnie, pomijając kilka niestosownych żartów w jej kierunku. Ale może jest przewrażliwiona i od razu wystawiła mu nieprzychylną opinię? Czas pokaże, teraz marzy tylko o tym, aby położyć się w swoim wygodnym łóżku z kubkiem herbaty w dłoni.

Drugi koniec miasta

-Co tak długo? - zapytał brunet, jednocześnie odliczając kolejne spięcia brzucha.
-Miałem randkę. - odparł Nico.
-Co? Ty? - współlokator siatkarza wybuchnął śmiechem. - Ona nie ma oczu?
-Rób te brzuszki, rzeźba ci spadnie. - burknął i zakluczył się w łazience. Wziął szybki prysznic i po chwili był gotowy do snu. Jutro kolejny ciężki trening.
-Powiedz chociaż jak ma na imię. - ciekawski chłopak wychylił się zza futryny.
-Nie będziesz potrafił nawet go wymówić. - parsknął i wygonił go ze swojego pokoju, gasząc nocną lampkę.
-Ładna?! - usłyszał jeszcze zza drzwi.
-No... - mruknął, przymykając oczy.
-Nie wierzę ci. - dodał. - Na pewno jakaś desperatka.
-Każdy ma prawo do miłości!
-Stary, mogłeś powiedzieć... - jeszcze raz wszedł do pomieszczenia.
-Co? - zapytał wyraźnie zdenerwowany mężczyzna i uniósł się na łokciach.
-McDonald? - skrzywił się, pomału unosząc paragon. Najwyraźniej musiał wypaść Nicolasowi z kieszeni.
-Sama chciała!
-Jesteś pewien, że ona istnieje? - westchnął.
-Idź stąd! - wrzasnął, ciskając poduszką w przyjaciela. Ten, sprytnie uchronił się przed pociskiem zamykając drzwi. Nic tak nie potrafi zepsuć humoru, jak najbliższe ci osoby...

_____________

Ciekawe, czy ktokolwiek jeszcze ze mną tutaj został. Jeśli nie, to zrozumiem. Mogę wytłumaczyć się tylko tym, że ostatnio miałam jakiś dziwny kryzys w życiu i kompletnie nie miałam głowy do pisania bloga, a do tego szkoła, treningi i ogólnie załamka totalna. Miałam nawet plan, żeby zawiesić swoją działalność, ale potem usiadłam przed zeszytem, założyłam słuchawki i pisałam, pisałam, pisałam, choć na chwilę odcinając się od tego wszystkiego. Może to jeszcze nie dzieło sztuki, ale chyba trochę mi pomogło... 
Mogłabym poprosić jakiś odzew, czy jeszcze ktoś to czyta?:( #smutałkę.

Pozdrawiam, Sissi. ♥




23 komentarze:

  1. Ja jeszcze czytam :) I chyba pierwszy raz skomentuję, ale cóż... jestem okropnym leniem. Ale... pracuję nad sobą :p Już się będę starała komentować zawsze :)
    Rozdział bardzo ciekawy i ogólnie świetny jest :) Warto było na niego tyle czekać :) Niby dopiero 2 rozdział, ale ja już czekam z niecierpliwością jak to się rozwinie :) Tym bardziej, że umiesz pisać, nie ma żadnych błędów, wszystko dzieje się w swoim czasie, a nie za szybko. Fajnie, że Tośka umówiła się na randkę :) Ciekawe miejsce wybrała :p Ale w sumie... po nieprzespanej nocy to można jej wybaczyć taki wybór :p Szczególnie spodobała mi się ta rozmowa na koniec między Nico, a jego przemiłym współlokatorem :)
    Życzę mnóstwo tej słynnej weny i żeby już Ci się to życie jakoś ułożyło :) Ale zawsze dzięki pisaniu możesz właśnie choć na chwilę zostawić te wszystkie problemy i przenieść się w swój własny świat :)
    Ewa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, chyba właśnie tego mi brakowało!:)
      Pozdrawiam cieplutko!:)

      Usuń
  2. ja jestem! nowa, bo nowa, ale jestem!
    rozdzial mniamnuśny! w końcu przełamanie bariery i tego wszystkiego. nie mogę się doczekać następnego!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. robię co w mojej mocy, by pojawił się jak najszybciej!:)

      Usuń
  4. nie dodałam bloga do obserwowanych, ale dzisiaj robiłam porządki w swoich obserwowanych i zastanawiałam się właśnie czy piszesz coś nowego i chyba mam jakąś nadprzyrodzoną intuicję bo akurat dzisiaj dodałaś rozdział. zaległości nadrobione, blog w obserwowanych jest więc na pewno będę czytała. z resztą kupiłaś mnie Facundo i Nicolasem :D moi ulubieni Argentyńczycy na dodatek Skrzaci <3 pozdrawiam cieplutko i życzę udanej majówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, to się ceni, jak najbardziej♥
      dziękuję bardzo i również udanego wypoczynku!:)

      Usuń
  5. ja jestem! :D
    Nico rozwala system :D Tośka zresztą też :D
    czekam na ciąg dalszy :P
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. czytamy, czytamy ! :D
    świetne, szczególnie ostatnia czesc xDD :D
    czekam na wiecej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojojojo, jaka niespodzianka! Aż mi się mordka ucieszyła jak zobaczyłam, że pojawił się rozdział! :)
    Do napisania! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja myślałam że to bedzie Facundo:) Świetny rozdział i zapraszam do mnie : http://najwazniejsza-jest-milosc-i-siatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. ja czytam i zgłaszam swoją obecność ;D wspaniały rozdział, ale to chyba już wiesz xD charakterek Tośka to ma podobny do jednej z bohaterek z twojego wcześniejszego opowiadania, mam na myśli Lidkę, nie wiem, ale tak jakoś mi się skojarzyło ;D rozumiem Cię jak najbardziej, sama piszę i wiem jak trudno jest znaleźć czas w momencie gdy ma się wenę, aby cokolwiek napisać ;D pozdrawiam cieplutko i czekam na następny ;D
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że jestem zrozumiana♥
      i tak, właśnie też się zorientowałam, że już jedna z bohaterek była taka ostra:>
      dziękuję i pozdrawiam!:)

      Usuń
  10. McDonald? Serio? Haha nie mogę :D ale wreszcie starania Nico nie poszły na marne, bo Tośka się z nim umówiła. Chyba bym zwariowała, gdyby jakiś chłopak chodził za mną krok w krok :D czekam na więcej i duuuuuuużo weny życzę :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. wow , genialny !
    no i randka w McDonaldzie zawsze spoko :D
    czekam z niecierpliwością na następny i weny duuużo , duuuużo życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. czekam na kolejny! jeszcze Facu i Nico, trafiłaś w sedno, jeśli o mnie chodzi :D.
    btw. uwielbiam twój sposób pisania, bardzo przyjemnie się czyta ;)/K.

    OdpowiedzUsuń
  13. A witam! na początek chciałabym się ładnie przedstawić. Existentiamm się kłania. Czytelniczka poprzednich opowiadań, "Siatkarskich snów "również, ale nie udzielająca się na blogu. A teraz postanowiła wystawić swoje zębiska i zapisać się do czytelniczek bloga! A teraz tak na serio: Postaram się komentować każdy rozdział, bo lenistwo mnie do grobu wpędzi X_x. Na początek. Uwielbiam twoją wybuchową mieszankę bohaterów, bo ostatnimi czasy szukam, lukam, wiercę, drążę wszędzie i nigdzie, to tu, to tam i nie mogłam znaleźć opowiadania z Conte i Uriarte, a tu taka miła niespodzianka, że banan na twarzy ;) Ok, koniec komentarza, bo często wychodzą mi z nich prawdziwe kilometrowce O_O. Także w skrócie! Czytelniczka się ujawnia i przesyła hektolitry weny ! ;>

    OdpowiedzUsuń