-Ale nie poczuwaj się za bardzo... - mruknęła.
-Uratowałem ci życie, mogłabyś okazać chociaż trochę wdzięczności. - prychnął.
-Podziękowałam ci już, ale i tak nie musiałeś. - poruszyła ramionami.
-Dobra, uciekaj, silnik mi zamarza. Będę pod restauracją o dwudziestej drugiej. - wygonił dziewczynę z auta, a ta trzasnęła drzwiami czarnego Audi. Wyszperała klucze od domu z torby i otworzyła nimi klatkę schodową. Niczego się nie spodziewająca wbiegła po schodach na górę, a tam czekała ją niespodzianka.
-Cześć. - stanęła jak wryta.
-Cześć. - odparła. - Co ty tu robisz?
-Musisz mi pomóc. - wybuchła rzewnym płaczem i rzuciła się w ramiona koleżanki. Antonina niezdecydowanie objęła dziewczynę.
-Pogadajmy może w środku, hm? - zaproponowała, a Evelina przystała na ten pomysł. Obydwie weszły do mieszkania, zdjęły swoje kurtki i skierowały się do kuchni. Tak szczerze mówiąc, Ann miała inne plany na spędzenie tego wieczoru, a mianowicie umycie się i pójście spać, ale cały misterny plan w... No właśnie.
-No, mów. - gospodyni usiadła na blacie, wgryzając się w skórkę jabłka.
-Ja wiedziałam, że do tego dojdzie... Prędzej czy później. - bełkotała.
-Ale o co chodzi? - zapytała.
-Rzucił mnie, rozumiesz? Rzucił mnie jak ostatnią szmatę! - schowała twarz w dłoniach.
-Janek? - Antosia prawie pisnęła. Przypomniała sobie niedawne spotkanie z nim. Niby przypadkowe.
-Janek. - powtórzyła. - Przez SMS'a. Wyobrażasz to siebie? No kurwa! - wrzeszczała, a Tosia modliła się, aby tylko nie wpadli zaspani sąsiedzi. Bezradna tylko westchnęła, nigdy nie miała takich problemów, więc do końca nie wiedziała jak ma jej pomóc, tym bardziej, że w zasadzie nawzajem za sobą nie przepadały, a nagle ta pojawia się w jej twarz wypłakując swoje żale...
-Sorry, że pytam, ale jak mogę ci pomóc? - skrzywiła się.
-Pozwól mi zanocować u ciebie kilka dni... Potem znowu wyjadę, obiecuję. - spojrzała na nią błagalnym wzrokiem, a litościwa Kryńska zgodziła się. Przez te kilka dni chyba nie może być aż tak źle... Natychmiast przyniosła jej świeżą pościel i zaprowadziła do salonu, bo nie miała takich luksusów, aby posiadać oddzielne pokoje dla gości. Jeszcze nie. Kiedyś się dorobi.
Rano, Evelina w ramach podziękowań postanowiła zrobić swojej zbawicielce pożywne śniadanko. Od razu dzień staje się lepszy! Jako że przyjezdna nie miała co ze sobą zrobić, Antosia była zmuszona zabrać ją ze sobą do pracy. W głębi duszy knuła już jeden, bardzo podstępny plan. Zaprowadziła znajomą do kuchni i wcisnęła jej fartuszek w ręce.
-Pomożesz mi trochę. - mrugnęła okiem, sama zawiązując odzież.
-Ale... - wydukała zaskoczona brunetka.
-Samo śniadanie nie wystarczy. - zaśmiała się Kryńska i wytłumaczyła dokładnie na czym polega jej praca. Miała tylko zbierać zamówienia, resztą zajmie się sama. Evelina nie miała wyjścia, musiała przystąpić do roboty. Nie była przyzwyczajona do ciężkiej harówki, dlatego niemiłosiernie narzekała.
-Kogo ty tutaj przyprowadziłaś? - Leon pociągnął Tosię za łokieć.
-Moja znajoma, zatrzymała się u mnie na kilka dni. - odparła.
-Nie nadaje się do niczego... - pokręcił głową.
-Nic nowego - wzruszyła ramionami. - Ona potrafi tylko ciągnąć kasę od tatusia.
Chwyciła talerz z tortillą i zaniosła go do stolika.
-A to co, nowa pracownica? - odezwał się Nico.
-Nie przyzwyczajajcie się, tylko na jeden dzień. - podsunęła pod nosy siatkarzy posiłek.
-Szkoda. - posmutniał Facu i wrzucił do kieszeni fartuszka Antosi kawałek serwetki. Ona szybko zniknęła w kuchni i przeczytała ją.
"Muszę dzisiaj podwieźć Nicolasa, nie przeszkadza ci to?"
Gdy tylko odniosła rachunek siatkarzom, odpowiedziała mu krótkie "nie". Conte skojarzył o co chodzi i przytaknął głową.
-Co to za jakieś tajne szyfry. - prychnął Uriarte.
Nikt mu nic nie odpowiedział, a ten uniósł brwi w oznace zdziwienia. Zupełnie nie kumał o co się rozchodzi. Miał wrażenie, że tylko on jest nie w temacie i bardzo go to zasmuciło. Bardzo. Mało brakowało, a utopiłby się w morzu swoich łez.
Dobiegł koniec zmiany, dlatego dziewczyny szybko zmyły się z restauracji. Poszły na przystanek, skąd miał zabrać je Facundo. Pojawił się nieco spóźniony, a przecież każda minuta się liczy.
-Ej, powie mi ktoś co tu jest grane? - oburzył się Nico, gdy zobaczył dziewczyny w czarnym Audi.
-Po prostu obiecałem im podwózkę. - odparł brunet szybko ruszając w stronę bankomatu.
-No, jasne. - wywrócił oczami i przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. Kiedy siatkarz posiadał już całą potrzebną sumę, wrócił pod parking przy restauracji.
-Jeszcze ktoś dołącza? - mruknął Nico.
-Siedź cicho. - syknął Facu. - Zamieńcie się miejscami. - wskazał na rozgrywającego i Antoninę. Dziewczyna od razu ruszyła z miejsca, a Evelina jak i Nico byli równie zbici z tropu.
-Rusz dupę! - krzyknęła Kryńska.
-Te mówi, żebym siedział, ta się drze żebym wstał, ludzie! - mamrotał, przeciskając się przez wąską szczelinę między siedzeniami. Po wielu minutach przepychania się, oboje w końcu zamienili się siedzeniami.
-Padnij. - szepnął Facu, gdy zauważył nadchodzącego mężczyznę.
-Palnij? - zapytała Evelina.
-Kurwa, schowajcie się. - jęknęła Tośka. Serce waliło jej jak oszalałe i nie tylko jej. Po chwili usłyszeli pukanie w szybę, która następnie się obniżyła. Conte przekazał wszystkie pieniądze.
-To mi się podoba. - mężczyzna uniósł kącik ust, licząc szmal. - Jesteśmy kwita. Do miłego zobaczenia. - zwrócił się do Tosi, lecz zaraz z powrotem wrócił do swojego samochodu. Wtajemniczeni odetchnęli z ulgą.
-Czuję się jak w jakimś filmie akcji. - oznajmił Uriarte. - Ale nie mówie mi o co tutaj chodzi, nie chcę tego wiedzieć... Albo chcę. To jakiś haracz?
-Nikt nie ma ochoty cię słuchać... - mruknęła Antonina, spoglądając w stronę górnego lusterka. Facundo zrobił to samo i posłał dziewczynie mrugnięcie okiem. Ona natychmiast odwróciła wzrok.
-Wracamy już do domu? Jestem padnięta. - odezwała się Tomkowska.
-Mhm. - przytaknęła Ann. Gdy dojechali do miejsca zamieszkania kelnerki, ta serdecznie podziękowała. - Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
-Wymyślimy coś. - uśmiechnął się szeroko. Antonina kiwnęła głową i wyszła z Audi. Kilka minut później dziewczyny znalazły się w mieszkaniu.
-Stara, skąd ty masz takie znajomości... - zagadnęła Evelina.
-Stali bywalcy restauracji. - machnęła ręką.
-Całkiem nieźli. - poruszała brwiami. - Masz coś przeciwko żebym zarezerwowała sobie kierowcę? - zaśmiała się.
-Tak. - rzuciła podświadomie. - Znaczy nie...
Tomkowska podejrzliwie zmierzyła blondynkę.
-Albo mam, bo dopiero co rzucił cię chłopak! - wybrnęła.
-No właśnie, więc jestem wolna. - uznała. Antosia tylko przewróciła oczami i poszła do siebie. Otworzyła szafę, a z niej wyjęła skrzynkę ze wszystkimi oszczędnościami. Dokładnie je przeliczyła i wyszło jej trochę ponad dwieście złotych. To ciągle za mało. Bezradnie usiadła na podłodze i tarmosiła w rękach wartościowy papier. Kilka miesięcy będzie musiała spłacać dług u Conte, a co za tym idzie, to koniec marzeń o zapłaceniu za studia. Wszystko się posypało.
Na drugi dzień znowu obie pojechały do pracy, lecz tym razem Evelina nie musiała już pomagać. Miała dać cynk, gdy siatkarze pojawią się w restauracji. Jak zwykle stało się to pod wieczór. Ann podeszła do ich stolika i po odebraniu zamówień, potajemnie wcisnęła brunetowi dwieście złotych do ręki.
-Narazie więcej nie mam. - szepnęła, a Facu odrzucił zapłatę. Zdziwiona Kryńska uniosła brew. - Bierz to. - syknęła jeszcze raz wsuwając pieniądze. Conte pokręcił głową. Ona przystała, lecz gdy przyniosła talerze pełne jedzenia podeszła do Uriarte.
-Dasz to Facundo. - włożyła papierek do kieszeni spodni siatkarza. Zgodził się, a Tosia odetchnęła. Kolejny dzień pracy dobiegł końca.
I znowu wszystko stało się takie monotonne. Kiedy była Evelina, Tosia miała się chociaż do kogo odezwać, teraz znów spędzała samotne wieczory.
Facundo prawie codziennie podwoził ją do domu, a ją ściskało w środku kiedy pytał o Tomkowską. Zawsze żegnała się krótko i znikała za drzwiami klatki schodowej. Pewnego wieczoru, gdy tylko zdążyła zdjąć kurtkę, usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła niepewnie.
-Zostawiłaś szalik. - wyszczerzył się.
-O, dzięki. - odebrała własność. Przez chwilę stali w ciszy. - Chcesz może wejść? - odsunęła się odsłaniając wnętrze mieszkania.
-Chętnie. - wkroczył pewnie. Odwiesił swoją kurtkę i szedł za Antoniną. Ta zaprowadziła go do salonu, gdzie zaproponowała herbaty. Natychmiast zniknęła w kuchni. Conte krążył po pokoju, w skupieniu oglądając każdy obraz i zdjęcie znajdujące się w nim.
-Malujesz? - zapytał w końcu.
-Tak. - odparła, stawiając kubki wypełnione wrzątkiem.
-Ładnie. - pokiwał głową z uznaniem.
-Dzięki. - usiadła na sofie.
-Portrety też malujesz? - przysiadł się do niej.
-Rzadko... - siorbnęła. - Przepraszam. - zarumieniła się.
-Nic się nie stało. - zaśmiał się. - Ale tak sobie pomyślałem... - odchrząknął. - Moja mama ma niedługo urodziny, byłabyś w stanie odtworzyć ją ze zdjęcia?
-Niełatwe zadanie. - stwierdziła. - Ale czemu nie.
-I mam jeszcze drugą propozycję. - uśmiechnął się szeroko.
-Słucham... - zaciekawiła się.
-To będzie w ramach spłaty długu, co ty na to? - poruszał brwiami. Antonina prawie zakrztusiła się gorącym napojem.
-Ty tak na serio?
-Serio, serio. Takie portrety przecież nie kosztują wcale mało. A wiem, że tobie mogę zaufać, hm? - koleżeńsko szturchnął ją łokciem.
-Ale nie mogę ci nic obiecać... Ile mam czasu?
-Miesiąc starczy?
-Starczy. - przytaknęła.
-No to prezent mam z głowy. - rozpromienił się jeszcze bardziej.
Po kilkunastu minutach luźnej rozmowy, nadszedł czas na nieco poważniejsze i niewygodne dla Tosi tematy.
-A ty i Nico, co z wami?
-Co ma być? - prychnęła.
-No nie wiem, ciebie pytam, bo wiem, że on na maksa się wkręcił...
-Nie mój problem, ja nic nie obiecywałam. - poruszyła ramionami.
-To porozmawiajcie. - nakazał.
-Ale to dla mnie zwykły kumpel. - wyminęła.
-To mu to powiedz!
-Nie!
-Jesteś trochę egoistką, wiesz? - skrzywił się. Tosia nie przejęła się jego słowami, słyszała je już wiele razy. - Będę spadał, jutro rano wyjeżdżamy do Rzeszowa.
-Po co? - zaciekawiła się.
-Grać. - uśmiechnął się lekko.
-No to powodzenia. - objęła bruneta.
-Dzięki. - odparł, ubrał się i wyszedł z mieszkania. Było już sporo po trzeciej nad ranem, dlatego Tosia nie tracąc czasu położyła się spać.
-Wymyślimy coś. - uśmiechnął się szeroko. Antonina kiwnęła głową i wyszła z Audi. Kilka minut później dziewczyny znalazły się w mieszkaniu.
-Stara, skąd ty masz takie znajomości... - zagadnęła Evelina.
-Stali bywalcy restauracji. - machnęła ręką.
-Całkiem nieźli. - poruszała brwiami. - Masz coś przeciwko żebym zarezerwowała sobie kierowcę? - zaśmiała się.
-Tak. - rzuciła podświadomie. - Znaczy nie...
Tomkowska podejrzliwie zmierzyła blondynkę.
-Albo mam, bo dopiero co rzucił cię chłopak! - wybrnęła.
-No właśnie, więc jestem wolna. - uznała. Antosia tylko przewróciła oczami i poszła do siebie. Otworzyła szafę, a z niej wyjęła skrzynkę ze wszystkimi oszczędnościami. Dokładnie je przeliczyła i wyszło jej trochę ponad dwieście złotych. To ciągle za mało. Bezradnie usiadła na podłodze i tarmosiła w rękach wartościowy papier. Kilka miesięcy będzie musiała spłacać dług u Conte, a co za tym idzie, to koniec marzeń o zapłaceniu za studia. Wszystko się posypało.
Na drugi dzień znowu obie pojechały do pracy, lecz tym razem Evelina nie musiała już pomagać. Miała dać cynk, gdy siatkarze pojawią się w restauracji. Jak zwykle stało się to pod wieczór. Ann podeszła do ich stolika i po odebraniu zamówień, potajemnie wcisnęła brunetowi dwieście złotych do ręki.
-Narazie więcej nie mam. - szepnęła, a Facu odrzucił zapłatę. Zdziwiona Kryńska uniosła brew. - Bierz to. - syknęła jeszcze raz wsuwając pieniądze. Conte pokręcił głową. Ona przystała, lecz gdy przyniosła talerze pełne jedzenia podeszła do Uriarte.
-Dasz to Facundo. - włożyła papierek do kieszeni spodni siatkarza. Zgodził się, a Tosia odetchnęła. Kolejny dzień pracy dobiegł końca.
I znowu wszystko stało się takie monotonne. Kiedy była Evelina, Tosia miała się chociaż do kogo odezwać, teraz znów spędzała samotne wieczory.
Facundo prawie codziennie podwoził ją do domu, a ją ściskało w środku kiedy pytał o Tomkowską. Zawsze żegnała się krótko i znikała za drzwiami klatki schodowej. Pewnego wieczoru, gdy tylko zdążyła zdjąć kurtkę, usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła niepewnie.
-Zostawiłaś szalik. - wyszczerzył się.
-O, dzięki. - odebrała własność. Przez chwilę stali w ciszy. - Chcesz może wejść? - odsunęła się odsłaniając wnętrze mieszkania.
-Chętnie. - wkroczył pewnie. Odwiesił swoją kurtkę i szedł za Antoniną. Ta zaprowadziła go do salonu, gdzie zaproponowała herbaty. Natychmiast zniknęła w kuchni. Conte krążył po pokoju, w skupieniu oglądając każdy obraz i zdjęcie znajdujące się w nim.
-Malujesz? - zapytał w końcu.
-Tak. - odparła, stawiając kubki wypełnione wrzątkiem.
-Ładnie. - pokiwał głową z uznaniem.
-Dzięki. - usiadła na sofie.
-Portrety też malujesz? - przysiadł się do niej.
-Rzadko... - siorbnęła. - Przepraszam. - zarumieniła się.
-Nic się nie stało. - zaśmiał się. - Ale tak sobie pomyślałem... - odchrząknął. - Moja mama ma niedługo urodziny, byłabyś w stanie odtworzyć ją ze zdjęcia?
-Niełatwe zadanie. - stwierdziła. - Ale czemu nie.
-I mam jeszcze drugą propozycję. - uśmiechnął się szeroko.
-Słucham... - zaciekawiła się.
-To będzie w ramach spłaty długu, co ty na to? - poruszał brwiami. Antonina prawie zakrztusiła się gorącym napojem.
-Ty tak na serio?
-Serio, serio. Takie portrety przecież nie kosztują wcale mało. A wiem, że tobie mogę zaufać, hm? - koleżeńsko szturchnął ją łokciem.
-Ale nie mogę ci nic obiecać... Ile mam czasu?
-Miesiąc starczy?
-Starczy. - przytaknęła.
-No to prezent mam z głowy. - rozpromienił się jeszcze bardziej.
Po kilkunastu minutach luźnej rozmowy, nadszedł czas na nieco poważniejsze i niewygodne dla Tosi tematy.
-A ty i Nico, co z wami?
-Co ma być? - prychnęła.
-No nie wiem, ciebie pytam, bo wiem, że on na maksa się wkręcił...
-Nie mój problem, ja nic nie obiecywałam. - poruszyła ramionami.
-To porozmawiajcie. - nakazał.
-Ale to dla mnie zwykły kumpel. - wyminęła.
-To mu to powiedz!
-Nie!
-Jesteś trochę egoistką, wiesz? - skrzywił się. Tosia nie przejęła się jego słowami, słyszała je już wiele razy. - Będę spadał, jutro rano wyjeżdżamy do Rzeszowa.
-Po co? - zaciekawiła się.
-Grać. - uśmiechnął się lekko.
-No to powodzenia. - objęła bruneta.
-Dzięki. - odparł, ubrał się i wyszedł z mieszkania. Było już sporo po trzeciej nad ranem, dlatego Tosia nie tracąc czasu położyła się spać.
___________________________________________________________________
Kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce!:)
Już niedługo wakacje, czy Wam też zleciało tak szybko jak mi? ;o jeju pędzi to wszystko!
Pozdrawiam, Sissi♥
Kupiłaś mnie Facu <3 Będę tu w miarę możliwości zaglądać, bo spodobało mi się, co piszesz :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz wolną chwilę zapraszam do siebie :D
Pozdrawiam, no_princess :)
Nie wiem jak ty to zrobiłaś, ale czytam twoje opowiadanie i przestać nie potrafię. Będę tu zaglądać jak tylko wyświetli mi się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuń4! Zapraszam ----> http://miec-marzenia.blogspot.com/2014/05/rozdzia-iv.html
Pozdrawiam :>
5! Zapraszam ---> http://miec-marzenia.blogspot.com/2014/05/rozdzia-v.html
Usuń6! ---> http://miec-marzenia.blogspot.com/2014/06/rozdzia-vi.html
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń7! ---> http://miec-marzenia.blogspot.com/2014/06/rozdzia-vii.html
Usuńjejku Facu taki kochany <3 lubię Nico, ale wolałabym chyba, żeby Tosia była z Conte ;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
Jejku <3 mam nadzieję na coś pomiędzy Tośką a Facu, a nie z Nico, chociaż w sumie co to za różnica obaj są genialni :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
PS zapraszam na http://zaawalcz.blogspot.com (przepraszam za spam)
Wież Nie tylko tobie tak szybko minął czas :D A co do rozdziału to świetny :D Pozdrawiam i do następnego :*
OdpowiedzUsuńMelduje się :* Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńTL
Czekam na następny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz, być może tak, głównie z przydługich komentarzy. :D
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie wydaje się być zupełnie inne od tych, które pisałaś wcześniej, ale ciekawi równie mocno. Kupiłaś mnie obecnością Argentyńczyków jak i samej Skry, więc zostaję. :) I niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. :)
Zapraszam także do siebie na: suma-oddechow.blogspot.com :)
Pozdrawiam!
jeju, oczywiście, że pamiętam! haha♥
Usuńno i dziękuję za link, na pewno wpadnę!;)))
Ale ja mam zapłon... Rozdział dodany w maju, ja go czytam w czerwcu. Ale ostatnio zaganiana trochę jestem :p
OdpowiedzUsuńEch, napiszę to co większość. Też wolę żeby Tośka była z Facundo! Poza tym bardzo podobał mi się rozdział :-) Jestem bardzo ciekawa jak to się tam dalej potoczy. Coraz bardziej mnie zaczyna wciągać to opowiadanie :D
Weny życzę!
Ewa :-)
rozdział świetny! czekam na dalsze wydarzenia :)
OdpowiedzUsuńhttp://cestunepriere.blogspot.com/
zapraszam :P
Swietne czekam na kontynuacje :D
OdpowiedzUsuńSissi♥ moja kochana :) zapomniałaś o nas ?? :(
OdpowiedzUsuńno nic :( czekam dalej :)
oczywiście, że nie zapomniałam!:( ten cholerny brak weny, kompa i problem ze stroną blogspota robi swoje;((((
UsuńKasia, wracaj do nas! :* <3
OdpowiedzUsuń